kuchnia polska na miarę XXI wieku
„Co miesiąc skupiamy się na innym obszarze Polski i przedstawiamy jego kuchnię poprzez sześć dań menu degustacyjnego. Chcemy udowodnić, że polska kuchnia to więcej niż tylko bigos, pierogi i schabowy (…)” – tak właśnie reklamuje się warszawska restauracja Bez Gwiazdek. Kuchnia polska w nowoczesnym wydaniu to coś, co niedźwiadki lubią najbardziej więc z niecierpliwością przebierałam nóżkami w oczekiwaniu na kolację i degustację w lokalu, który kusi i intryguje kokieteryjną nazwą. Tym bardziej, że na La Liste restauracja ma status outstanding.
Czytaliśmy wiele pochlebnych recenzji o tym lokalu. Ba! Próbowaliśmy się tam wbić jeszcze przed pandemią ale wtedy zarezerwowanie stolika w akceptowalnym okresie oczekiwania okazało się być mission impossible. No może jakby Wasyl był Tomem Cruisem stolik znalazłby się od ręki. Ale że nim nie jest (na szczęście jest sporo wyższy) zrobił rezerwację w pierwszym możliwym terminie po otwarciu knajp i udało się! Sobotni wieczór spędziliśmy na kolacji w restauracji Bez Gwiazdek na Powiślu.
bez gwiazdek to pełna profeska
Sama restauracja jest niewielka. Co prawda ma ogródek ale mimo końcówki maja temperatura na poziomie 12 stopni zdecydowanie odstrasza od konsumpcji na powietrzu. W środku nowoczesny ale przytulny wystrój, goście są witani przez przemiłego hosta i prowadzeni do swojego stolika. Zresztą, cała obsługa była mega profesjonalna: białe rękawiczki i krótki opis naszych dań zdecydowanie zaostrzało apetyt. Element humorystyczny też był obecny. Naprawdę bardzo przyjazna i zarazem luźna atmosfera. Całość na duży plus. Wasyl jako kierowca musiał zadowolić się wodą a ja postanowiłam się napić, więc do menu dołożyłam opcję dopasowania wina do potraw. Sommelier fachowo i ze szczegółami opowiadał mi o szczepach i winnicach skąd pochodziły moje napitki. Tyle że ja tam jakimś wielkim specjalistą od win nie jestem. Wina zazwyczaj dzielę na takie, które mi smakują lub nie. No i jeszcze, uwielbiane przez TVP, wina Tuska 😉
Co do samego menu, to w Bez Gwiazdek nie znajdziesz nic à la carte. Mają jedynie menu degustacyjne w wersji dla mięsożerców i wegetarian. Z tym że te sześć dań w opisie, to wersja demo. Tak naprawdę trzeba przygotować żołądek na sporo więcej. Najpierw na stół wjeżdża amuse-bouche czyli zagadka dla podniebienia, potem przystawka, a następnie można się jeszcze dopchać świeżutkim chlebkiem z masłem (robią sami jedno i drugie) czekając na pierwsze danie z menu.
daj się zaskoczyć!
Menu w Bez Gwiazdek zmienia się co miesiąc zatem twoje doznania z degustacji będą zapewne inne niż nasze. Za każdym razem grany jest inny region Polski oraz z tego co piszą, bazują na sezonowych produktach. U nas królowały szparagi i ryby. W końcu Menu Pomorskie zobowiązuje. Potrawy, które jedliśmy możesz obejrzeć na fotach poniżej. Pominę opisywanie naszych wrażeń smakowych z każdego dania. Wszystkie były bardzo dobre. Prezentują się naprawdę pięknie i ich podanie przez kucharza-twórcę też robi wrażenie.
Ale samo jedzenie bez jakichś szczególnych fajerwerków. Szparagi smakowały jak szparagi, a ryba jak ryba. Nic nie zaskoczyło moich kubków smakowych ale również nie było niczego, czego bym nie zjadła z przyjemnością. Z tym że ja zepsuta jestem, bo Wasyl genialnie gotuje. Używa mnóstwa przypraw i innych nieoczywistych składników. Eksperymentuje i tworzy zaskakujące smaki. A ja codziennie dziękuję losowi, że sama nie muszę stać przy garach.
Zwieńczający degustację dań z pomorza deser został poprzedzony przed-deserem, następnie po zjedzeniu deseru właściwego otrzymaliśmy jeszcze jedno bonusowe po-deserowe danie. Dużym minusem, przynajmniej dla nas, jest brak możliwości zamówienia na sam koniec espresso. W restauracji mają tylko ekspres przelewowy. Zdecydowaliśmy zatem, że „prawdziwą włoską kawę” wypijemy już w domu.
in vino veritas
Jeśli chodzi o wine pairing to do wyboru jest opcja klasyczna i nowoczesna. Z racji mojego pociągu do próbowania czegoś nowego zdecydowałam się na wersję nowoczesną. Wina pomarańczowe. Pierwsze – petarda! Naprawdę świetnie się łączyło z podanym daniem. Kolejne trzy bardzo dobre. Czwarte, the Hermit Ram, obłędnie pachniało cytrusami ale smakowało bardziej jak piwo smakowe niż wino. I ostatnie, tokaj, totalnie nie moja bajka. Ale ja generalnie nie przepadam za słodkimi winami, więc wybaczcie. To moja subiektywna opinia, nie sugeruj się, dla Ciebie tokaj może być rewelka. Aha, nie obawiaj się, że się upijesz. Porcje win są również degustacyjne (ok. 75 ml) czyli tak jak powinno być w eleganckiej restauracji. No i nie mogę nie wspomnieć jeszcze wina musującego z Południowej Afryki, podanego jako aperitif, które poza świetnym smakiem zaskoczyło mnie etykietą i nazwą: I am the Ninja Pet Nat.
ile gwiazdek dla bez gwiazdek?
Podsumowując, kolacja w restauracji Bez Gwiazdek uszczupli twój portfel o kilka stówek. Za chlebek czy kawior zapłacisz dodatkowo ale jak już idziesz degustować to chyba nie będziesz sępić paru dyszek więcej na full opcję? A czy warto? Osobiście uważam, że warto pójść choć raz, popróbować, posmakować i samemu ocenić. Bo opinia jest jak dupa: każdy ma swoją. My dajemy restauracji cztery gwiazdki na pięć i zapewne odwiedzimy to miejsce ponownie kiedy zmieni się menu. Może tym razem trafimy na region i takie smaki, które bardziej zapadną nam w pamięć i zaskoczą czymś nieoczywistym.