polska pączkiem stoi
Restauracje pozamykane więc będzie kolejna recenzja pączków. Takie czasy. Ostatni weekend spędziliśmy w Lublinie i spacerując po deptaku w centrum zauważyliśmy kolejkę. Patrzymy: Dobra Pączkarnia! No dobra, pomyśleliśmy, skoro twierdzą, że dobra i ludzie czekają, to chyba warto. W końcu po pączki z Górczewskiej Wasyl stał w kolejce nie raz i nie dwa. Opłaca się odstać te kilkanaście (a czasem i kilkadziesiąt) minut, żeby zjeść dobrego pączka. Tym bardziej, że pogoda była prześliczna: ciepełko, słoneczko. No to czekamy. A po jakichś piętnastu minutach czekania nabyliśmy drogą kupna wyroby z lubelskiej pączkarni.
pączek pączkowi nierówny
Pączki z Dobrej Pączkarni są większe niż te tradycyjne, które znam. I mają taki trochę dziwny, podłużny kształt. Jedynie te z różą były okrągłe. Ale to są przecież nieistotne szczegóły, przede wszystkim liczy się smak! Wzięliśmy po jednym z każdego rodzaju, w sumie dziewięć rodzajów nadzienia. Na wewnętrznej części tekturowego opakowania miła Pani z okienka zapisała nam w jakiej kolejności pączki są ułożone w pudełku.
Tak więc zabraliśmy nasze pudełko z pączkami i udaliśmy się do znajomych, z którymi przystąpiliśmy do degustacji zakupionych przysmaków.
dobra pączkarnia w lublinie
No właśnie… Każdy liczył na przysmaki, tymczasem pączki okazały się, delikatnie mówiąc, słabe. Kroiliśmy je, żeby popróbować te różniste smaki. I tu pierwszy zonk! Pod naciskiem noża ciasto ugniatało się i kleiło jak plastelina (nóż nie był tępy, jakby ktoś pytał). A jeśli chodzi o smaki to dominował jeden: tłuszcz. Niestety pączki okazały się jednym wielkim rozczarowaniem i wszyscy byli zgodni w tej kwestii: dupy nie urywają! Są zdecydowanie za tłuste a ciasto za bardzo zbite i klejące. Po przekrojeniu gołym okiem widać grubą warstwę tłuszczu zamiast puszystego ciasta.
Dałam radę zjeść trzy odkrojone kawałki, każde z innym nadzieniem. Objętościowo to był jeden cały pączek. I finał. Mój żołądek odmówił dalszej współpracy. Wasyl chyba zmęczył o 1/3 więcej i też na tym zakończył degustację. Dla porównania dodam, że naprawdę dobre pączki potrafimy pożreć nawet w ilości trzy-cztery na raz. Na głowę, oczywiście.
dobra pączkarnia w lublinie wcale nie jest dobra
Cóż mogę więcej napisać, Dobra Pączkarnia nie do końca jest taka dobra jak się reklamuje. Jestem zdziwiona tyloma pozytywnymi opiniami na Googlach. Chciałoby się zapytać śpiewnie za Krystyną Prońko: za czym kolejka ta stoi? Do końca nie rozumiem ale w jednej z opinii o tym miejscu przeczytałam, że „jesz i końca nie widać”. I to jest chyba klucz do sukcesu lubelskiej pączkarni. Wielkość przed jakością.
Do plusów tego miejsca zdecydowanie należy przemiła obsługa (obsługiwała nas przesympatyczna kobieta) i fakt, że kuchnia jest „otwarta” czyli kupujący widzą w jakich warunkach pączki są przygotowywane.
Dodam jeszcze na koniec, że ceny lubelskich pączków też nie są specjalnie atrakcyjne. Oczywiście daleko im do poziomu cenowego jak np. u Gesslerowej ale pączki z cukierni pani Magdy są akurat całkiem dobre, niestety nie mogę powiedzieć tego samego o tych z Lublina. No a za przywilej konsumpcji u osób znanych trzeba odpowiednio zapłacić.
Podsumowując, pączków z Dobrej Pączkarni nie polecamy ale lubelskie Krakowskie Przedmieście bardzo ładnie się prezentowało w słońcu i zdecydowanie zachęcało do dłuższych spacerów.