pączki z górczewskiej
Jedzenie pączków w tłusty czwartek to znana polska tradycja. Kocham pączki ale nie chcę wyglądać jak Pyza na polskich dróżkach, więc jadam je raczej rzadko. Tak czy inaczej, uzasadniona okazja zawsze łamie moją słabą silną wolę aby ograniczać kalorie. Jedną z okazji pożarcia kilku pączków jest właśnie wspomniana wyżej tradycja. A o tradycje należy dbać i je podtrzymywać. Zwłaszcza nasze rodzime. A pączki z Górczewskiej są warte każdej ceny i nawet perspektywa miliona dodatkowych kalorii w żołądku mnie nie odstrasza 😛
kolejka w tłusty czwartek
No właśnie, jest takie miejsce w Warszawie gdzie pączki są po prostu przepychota! Zawsze znajdziecie je na czołowych miejscach w rankingach najlepszych pączków w stolicy. To mała pracownia cukiernicza na Woli, dzięki której ochota na zjedzenie pączka jest mega trudna do zwalczenia. Przynajmniej dla mnie. Tak, chodzi mi o Zagoździńskich przy ulicy Górczewskiej. Dla osób, które nie są w temacie spróbuję nieco przybliżyć to miejsce.
To malutki punkt, gdzie można kupić tylko i wyłącznie pączki. Małe i duże. I to wszystko. Wnętrze wygląda jak wycięty z głębokiego PRLu. Na ścianach boazeria, wyposażenie mocno zmęczone „życiem” nie wygląda za dobrze. Dla jednych to fajny klimat a dla innych aż się prosi o remont.
W środku jest bardzo mało miejsca więc kolejka ustawia się na zewnątrz. Tak, dobrze rozumiesz. Kolejka! I to taka na kilka godzin stania jeśli chcesz dostać świeży towar. A w tłusty czwartek (tak słyszałam ale nie planuję sprawdzać) ludzie tworzą komitety kolejkowe i listy już dzień wcześniej. I zmieniają się co 2-3 godziny, jak za PRL. Właśnie dlatego pojedziemy na Górczewską w innym terminie. Wolę zaczekać aż szaleństwo minie, niż odmrozić sobie palce i stać godzinami. A kupowanie dzień czy ( o zgrozo!) dwa dni wcześniej to dla mnie nieporozumienie. Tylko wciąganie pączuchów w dniu upieczenia robi robotę, są wtedy takie puszyste i pachnące, że nie da się nie zjeść. Robimy wtedy konkurs: trzeba zjeść całego pączka bez oblizywania się. Kto pierwszy się obliże, ten zgniłe jajo! Próbowaliście kiedyś?
zagoździńscy
W tej cukierni robią pączki od 1925 roku według tradycyjnej receptury i to jest zapewne odpowiedź na fenomen tego miejsca. Krążą też miejskie legendy, że sam Pierwszy Marszałek Polski oblizywał wąsy z lukru u Zagoździńskich. Są pyszne, potwierdzam, ale jeśli Twoja babcia/mama/ciocia potrafi zrobić domowe pączki na spirytusie, smażone na prawdziwym smalcu, to smak może być porównywalnie dobry. A może nawet i lepszy. Mama Wasyla robi takie pączki, że nawet te z Górczewskiej wymiękają. Ale jak ktoś zna smak pączków jedynie z sieciówek czy marketów, albo jadł w tłusty czwartek produkty fit-pączkopodobne, to zdecydowanie polecam sprobować. Nie zawsze kolejki są aż tak długie.
W 2020 roku jeden duży pączek kosztował 2,50 zł. W tym roku cena wzrosła do 3 złotych. Ja wiem, że dla niektórych 3 zeta za sztukę to przegięcie. Ale to i tak dużo mniej niż u jednej znanej pani, która klnie i rzuca talerzami, gdzie trzeba wyskoczyć z 9 zeta żeby nabyć jednego pączka (update: podobno już 11).
kultowa pączkarnia
Pączki z Górczewskiej zyskały już miano kultowych. Schodzą tak szybko, że czasem już około 13.00-14.00 towaru brak i cukiernia się zamyka. No ale ludzie kupują tam całe paki, po 20 czy 30 sztuk na raz. Jeśli nie widzisz kolejki, zobacz czy przed drzwiami stoi stołek. To znaczy, że pączki jeszcze są! A jeśli stołka brak nie ma co szukać miejsca do parkowania, trzeba podjechać w innym terminie.
Aha, to nie jest tekst reklamowy. Bardzo żałuję ale nie dostajemy żadnej kasy za nasze opinie i recenzje. Po prostu lubimy te pączki i polecamy je wszystkim naszym znajomym. Tutaj znajdziesz lokalizację i krótki wkład Wasyla w popularność pączków z Górczewskiej.